środa, 9 kwietnia 2014

Hello Mitty!!! Chcę mieć psa i koniec kropka!

MITTY

Przedstawiam Wam Mitty'iego -imię pochodzi od filmowego bohatera Woltera Mitty'iego, swoją drogą 90%  społeczeństwa, z którym mamy styczność ma problemy z wymówieniem Miti i w wielu przypadkach zostaje przechrzczony na Mikiego. Imię wybrane przez mojego narzeczonego, chyba chciał, żeby nasz pies był taki pozytywny, jak główny bohater. Jednak natury nie oszukasz, w dowodzie Demon. I taki właśnie jest, nasza mała bestia- wracając do tematu, oto on nasz słodki piecho! Nasz mały buldog francuski!


JAK TO SIĘ WSZYSTKO ZACZĘŁO.

Nie od razu miał być pies. Początkowo miał być puszysty kociak, taki mały puszek kłębuszek, do którego można się poprzytulać. Miał być pers.
Niebieski najlepiej. Wyszedł z tego mały psotnik. Prawda jest taka, że nie chciałam brać na siebie tylu obowiązków. Nie chciałam wychodzić z psem 10 razy dziennie, uczyć go posłuszeństwa, czystości. Chciałam, żeby było prosto. Chciałam kota, który chodzi swoimi drogami, załatwia się w kuwecie, ale jednocześnie jest przyjacielem w domu, takim który zawsze przyjdzie się połasić! Jak to więc się stało, że wzięłam sobie na głowę to wychodzenie nad ranem i późnymi wieczorami? Chrapanie nocami, czy pierdzenie, o każdej porze dnia i nocy?

Zakochałam się w psie moich znajomych. Od pierwszego spojrzenia, od pierwszej zabawy, od pierwszego chrumknięcia... I mój cały misterny plan o wygodnym życiu ze zwierzakiem legł w gruzach. Przepadłam. Oświadczyłam Matt'owi, że będziemy mieli psa, że już nie chcę nic innego, tylko pies i koniec kropka. Dużym plusem był oczywiście rozmiar psa, buldogi francuskie nie są duże, od pewnego momentu mogą rosnąć, ale już tylko w szerz, a to był wielki atut przy naszych zasobach kawalerkowych. Kolejnym pozytywem był charakter tego czworonoga, jego ufność, przyjacielskie nastawienie, łatwość uczenia się i taka słodka leniwość. Takie informacje mieliśmy na początek i to w zupełności wystarczyło, żeby się mocno nakręcić. Bynajmniej mi, bo moja druga połówka, podchodziła do sprawy bardziej realistycznie. Ja już zapomniałam o tym, że to będzie odpowiedzialność, wychodzenie, dbanie, chuchanie... On, jako głos rozsądku mi wtedy o tym przypominał.

Oczywiście pojawiło się też podstawowe pytanie, kiedy kupić psa, czy w momencie kiedy przeprowadzę się już na stałe do Poznania, czy jeszcze jak krążę miedzy jednym miastem, drugim. A właściwie między trzema miastami i do tego jednym europejskim krajem -ale o tym może kiedy indziej. Rozwiązanie nadeszło samo i wiąże się z moją historią zaręczynową, o której też kiedyś Wam napiszę. I tak zaczęły się poszukiwania, a potem była już tylko radość.

I obowiązki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz